niedziela, 19 lipca 2009

Religion...

Eh... spada mi wydajność, 1 post na miesiąc. Myślę, że się po prostu przyzwyczajam,... do brytyjczyków, różnych dziwnych pomysłów itp. Po prawie dwóch latach Londyn już mnie specjalnie nie zaskakuje, zatem nie mam aż takiej motywacji. Zastanawiam się czasem, czy trudno mi się będzie w Polsce przestawić- tutaj na każdym kroku słyszę różne języki, widzę ludzi o różnych kolorach skóry itp. W Polsce bym musiał czytać o tym, jak to pewien znany ksiądz był rozbawiony widokiem murzyna...

Ot drobne wnioski z piątkowego piwa. Numer jeden: piwo "London Pride" jest straszliwym sikaczem. Nie znam się na piwie, ale myślę, że rozcieńczenie piwa marki Tesco pół na pół z wodą daje London Pride (to w zasadzie taka praktyczna uwaga dla turystów, unikać). Rozmawiałem także z Hindusem z pracy (a, w ogóle chodzi ostatnio z białą kropką na czole. Zapewne coś to oznacza, na razie się nie odważyłem zapytać co, ale dobrze, że się powstrzymałem pierwszego dnia i nie powiedziałem mu, że ma coś na czole - myśląc, że może pastą do zębów się pobrudził.. ;) . O małżeństwach. Przyzwyczaiłem się do tego, że moi hinduscy współpracownicy mają małżeństwa zaaranżowane. Osobiście nie widzę w tym nic złego, zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że sam nie miałbym nic przeciwko (ale to dłuższa historia ;) Muszę przyznać, że chociaż słyszałem wielokrotnie o takiej praktyce, to byłem za pierwszym razem zaskoczony, kiedy mój znajomy powiedział, że za bardzo swojej przyszłej żony nie zna. Jak już zapewne pisałem, obu stronom przysługuje prawo weta, ale ciągłe odmawianie jest w złym tonie. Wracając do piątkowych piw. Znajomy z Indii mi wytłumaczył troche zawiłości religijnych. Jest bardzo wiele 'gałęzi' (żeby nie powiedzieć odłamów) i intepretacji, ale w jego wierze, nie może poślubić swojej kuzynki, jeżeli jest to kuzynka od strony matki. Z kolei w tradycji islamskiej (patrolinearnej?) pokrewieństwo 'przenosi' się przez ojca, zatem nie można poślubić kuzynki od strony ojca. Z tego co wiem jest wiele tradycji lokalnych, niektóre pozostają w sprzeczności z powyższym, chyba im samym jest się trudno w tym połapać. Natomiast naprawdę zabawne jest tłumaczenie jak się zakłada rodziny w Polsce. Jest mi bardzo miło, że taki człowiek z Indii interesuje się tym, jak się znajduje żone w Polsce. Chyba by się mimo wszystko nie zamienił :/

Z innych ciekawostek, polecam muzeum morskie w Londynie. Jest tam naprawdę fajny symulator mostka kapitańskiego. Próbowałem dziś przycumować do Liberty Island (tam gdzie jest statua Wolności w NY), niestety wpłynąłem moją fregatą na mieliznę. Może i dobrze, bo zacząłem odczuwać chorobę morską. Jako zapalony żeglarz (o słabym żołądku) oczekiwałem od siebie więcej, ale dzieliłem ster z 4 letnią córką znajomego Austryjaka i nie poczuwam się do odpowiedzialności.

Jak się tak dłużej zastanawiam, to przypominam sobie o wielu zaległych tematach. Byłem np. na tzw. "The naked London bike ride". Od razu dodam, że jako widz, bo roweru nie mam;) Może kiedyś się roweru dorobię, to przyłączę się do tego protestu ("niech nas zauważą"). Byłem akurat na starcie, który odbywał się, że tak powiem, perystaltycznie. Mineło mnie kilkoro Polaków (wybaczcie moje braki gramatyczne.. jeżeli grupa pod względem płci była mieszana, to było ich kilkoro?), rozbawił mnie komentarz jednego z rowerzystów (tym razem odnoszę się do płci męskiej) komentującego wszechobecnych kamerzystów: "Mam nadzieję, że telekspres nie nada akurat tego fragmentu..." Szanowny Panie Rowerzysto! Nie wiem jak telekspres, ale znalazłeś się na moim blogu! Werbalnie.

To lato, podobnie jak poprzednie, jest łaskawe dla użytkowników metra. Było przez pare dni naprawdę ciepło w Londynie, ale temperatury w metrze utrzymują się na akceptowalnym poziomie (<30>