Wczoraj był mój pierwszy raz. Pierwszy raz oglądałem mecz na żywo. Jak wiadomo (co poniektórym) pochodzę z niewielkiego centralno-europejskiego miasta, w którym jest raptem kilkanaście klubów piłkarskich. To, że mieszkam w spacerowej odległości od stadionu mistrza polski także jakoś nie wpłynęło na moje zainteresowanie tym sportem (a może właśnie wpłynęło? Zajęcia z survivalu kiedy przypadkiem znalazłem się w tej okolicy w dniu meczu...) Tak czy inaczej, zdradziłem moją duszę polskiego kibica i pierwszy raz na żywo oglądałem mecz w UK. Były to rozgrywki pucharowe pomiędzy 2-go ligowym klubem Crystal Palace i pierwszoligowym Aston Villa. Jak w chyba w każdym kraju, nazewnictwo lig jest tutaj dość pokręcone. Pierwsza liga to premier league, druga to championship, trzecia to first league itd. Byłem dość zaskoczony rozmachem tego spotkania (biorąc pod uwagę, że gra odbywała się na stadionie drużyny drugoligowej), ale zostałem oświecony: Otóż, podobno najliczniej śledzone rozgrywki europejskie to: 1 liga brytyjska, 1 liga hiszpańska, 1 liga niemiecka i ... 2 liga brytyjska (tzn championship league). Potem dopiero jest włoska 'ekstraklasa'. Klub któremu kibicowałem (przez grzeczność dla mojego gospodarza : P), Crystal Palace, był dawniej w pierwszej lidze, ale obecnie boryka się z różnymi problemami (np. dwa tygodnie temu zbankrutował : ). Mimo to ich stadion mieści 26 tyś kibiców, i był tak na oko w 80% nimi zapełniony (kibice przeciwnej drużyny jakoś nie dopisali...). Ostatecznie wynik był 2:2, przy czym Palace przez większość gry prowadził, co jest wg mnie nie lada osiągnięciem w grze z jednym z 5 najlepszych klubów najbardziej popularnej ligi europejskiej. Nazwa Crystal Palace pochodzi oczywiście od szklanej konstrukcji, która stanęła w 1851 roku w Hyde Parku na potrzeby Wielkiej Wystawy Światowej. Po wystawie został przeniesiony poza Londyn, do Kent, i właśnie z tamtej okolicy pochodzi klub Crystal Palace. Niestety, konstrukcja spłonęła pod koniec listopata 1936 roku. Wielka szkoda ; (
Jeśli chodzi o sam styl gry to za dużo do powiedzenia nie mam, jestem kompletnym ignorantem, chociaż muszę przyznać, że długość akcji (liczona liczbą udanych podań) była imponująca, tak samo jak triki prezentowane przez piłkarzy (np. bardzo udane przechwycenie piłki kopnięciem połączonym z pół-saltem do tyłu, 'wykopanie' piłki pod ramieniem przeciwnika [stojąc za nim] i parę innych, które trudno opisać).
Kibice zachowywali się spokojnie, ale trzeba przyznać, że gra była dla fanów Palace dość udana. Ich drużyna spisała się bardzo dobrze (mój znajomy optymistycznie zakładał, że przegrają jedynie 0:1). Kibice przeciwnika, których było tak z 20 razy mniej, nie raczyli zaprotestować. Atmosfera na stadionie mimo kiepskiej pogody (deszcz) była bardzo przyjemna, dużo piosenek, okrzyków bojowych itp itd (aha, wspomniałem, że wszystkie 26 tyś miejsc jest pod dachem?). Nie było żadnych rac i burd... Z drugiej strony, odniosłem wrażenie, że jest to klub wspierany raczej przez starsze pokolenie Brytyjczyków. Nie mówię, że są oni spokojniejszymi kibicami ; ) ale burd raczej nie wszczynają. Ot, po meczu każdy wraca do swojej limuzyny i na piwo. Mimo niedzieli, wszyscy sprawiali wrażenie zadziwiająco (jak na anglików; ) trzeźwych.
Powrót też przebiegał spokojnie, w pociągu wytworzyła się nawet na tyle intymna atmosfera, (z powodu strasznego ścisku), że ktoś życzył wesołych walentynek. Poza tym była prowadzona luźna dyskusja na cały wagon na temat meczu, że tak powiem, ponad przedziałami (przedziałów w regionalnych pociągach nie ma, ale i tak ludzie stali w s z ę d z i e).
Jeśli chodzi o same walentynki, to nie mam za dużo do powiedzenia ; ) Ot, kolejny punkt w kalendarzu sprzedaży hipermarketów i centrów handlowych. Póki co widzę to tak: wrzesień-październik- początki wyprzedaży świątecznych. Tuż po świętach: przygotowania do walentynek (pokrywają się z wyprzedażą noworoczną). Tuż przed walentynkami zaczyna się mania wielkanocna. Jakoś w latach ubiegłych umknął mojej uwadze okres kwiecień-wrzesień. Pewnie mieszanka ofert wakacyjnych oraz końca i początku roku szkolnego.
W same walentynki ceny w restauracjach bywają wyższe, trudno jest o stoliki, a w telewizji... nie mam pojęcia co się dzieje w telewizji, bo TV nie posiadam (m. in. za sprawą słynnej cegłówki, która się teraz grzeje przy moim kaloryferze : ).
Aha, jeszcze na koniec, odnośnie tego, że pochodzę z miasta centralno-europejskiego. Ostatnio czytałem komentarz korespondenta The Economist na temat Polski. Śmiał on napisać artykuł o obecnej sytuacji ekonomiczno-politycznej w Polsce, wg mnie bardzo zrównoważony i rzetelny. Natychmiast został skrytykowany w komentarzach (aha, przy okazji, komentarze na BBC są moderowane, może powinniśmy wprowadzić to na forach Onetu i Gazety.pl? Już nawet nie chodzi o to jak czysty internet w Polsce by się stał, Ci wszyscy ludzie, którzy całymi dniami siedzią i wpisują bezdennie głupie komentarze musieli by się wziąć do pracy! Myślę, że zyskalibyśmy 0.8% wzrostu gospodarczego rocznie jak nic! ; ); widocznie polakom w Anglii nudzi się tak samo jak tym w Polsce. W ramach riposty słusznie zauważył jak trudno jest pisać o Polsce. Poczynając od lokalizacji (europa wschodnia już wydaje nam się dyskryminacją), poprzez rozmiar (jesteśmy jednym z największych państw? jak odnieść się do Rosji i Ukrainy? I znów, ich lokalizacji? całość: The Economist). Najwidoczniej zirytowany autor stwierdza, że chyba najbezpieczniej jest nic nie pisać. I coś niestety w tym jest... czego o nas nie napiszą, i tak się przyczepimy :) W takich chwilach cieszę się z mojego wąskiego grona odbiorców :P Których oczywiście serdecznie pozdrawiam!
Jeśli chodzi o sam styl gry to za dużo do powiedzenia nie mam, jestem kompletnym ignorantem, chociaż muszę przyznać, że długość akcji (liczona liczbą udanych podań) była imponująca, tak samo jak triki prezentowane przez piłkarzy (np. bardzo udane przechwycenie piłki kopnięciem połączonym z pół-saltem do tyłu, 'wykopanie' piłki pod ramieniem przeciwnika [stojąc za nim] i parę innych, które trudno opisać).
Kibice zachowywali się spokojnie, ale trzeba przyznać, że gra była dla fanów Palace dość udana. Ich drużyna spisała się bardzo dobrze (mój znajomy optymistycznie zakładał, że przegrają jedynie 0:1). Kibice przeciwnika, których było tak z 20 razy mniej, nie raczyli zaprotestować. Atmosfera na stadionie mimo kiepskiej pogody (deszcz) była bardzo przyjemna, dużo piosenek, okrzyków bojowych itp itd (aha, wspomniałem, że wszystkie 26 tyś miejsc jest pod dachem?). Nie było żadnych rac i burd... Z drugiej strony, odniosłem wrażenie, że jest to klub wspierany raczej przez starsze pokolenie Brytyjczyków. Nie mówię, że są oni spokojniejszymi kibicami ; ) ale burd raczej nie wszczynają. Ot, po meczu każdy wraca do swojej limuzyny i na piwo. Mimo niedzieli, wszyscy sprawiali wrażenie zadziwiająco (jak na anglików; ) trzeźwych.
Powrót też przebiegał spokojnie, w pociągu wytworzyła się nawet na tyle intymna atmosfera, (z powodu strasznego ścisku), że ktoś życzył wesołych walentynek. Poza tym była prowadzona luźna dyskusja na cały wagon na temat meczu, że tak powiem, ponad przedziałami (przedziałów w regionalnych pociągach nie ma, ale i tak ludzie stali w s z ę d z i e).
Jeśli chodzi o same walentynki, to nie mam za dużo do powiedzenia ; ) Ot, kolejny punkt w kalendarzu sprzedaży hipermarketów i centrów handlowych. Póki co widzę to tak: wrzesień-październik- początki wyprzedaży świątecznych. Tuż po świętach: przygotowania do walentynek (pokrywają się z wyprzedażą noworoczną). Tuż przed walentynkami zaczyna się mania wielkanocna. Jakoś w latach ubiegłych umknął mojej uwadze okres kwiecień-wrzesień. Pewnie mieszanka ofert wakacyjnych oraz końca i początku roku szkolnego.
W same walentynki ceny w restauracjach bywają wyższe, trudno jest o stoliki, a w telewizji... nie mam pojęcia co się dzieje w telewizji, bo TV nie posiadam (m. in. za sprawą słynnej cegłówki, która się teraz grzeje przy moim kaloryferze : ).
Aha, jeszcze na koniec, odnośnie tego, że pochodzę z miasta centralno-europejskiego. Ostatnio czytałem komentarz korespondenta The Economist na temat Polski. Śmiał on napisać artykuł o obecnej sytuacji ekonomiczno-politycznej w Polsce, wg mnie bardzo zrównoważony i rzetelny. Natychmiast został skrytykowany w komentarzach (aha, przy okazji, komentarze na BBC są moderowane, może powinniśmy wprowadzić to na forach Onetu i Gazety.pl? Już nawet nie chodzi o to jak czysty internet w Polsce by się stał, Ci wszyscy ludzie, którzy całymi dniami siedzią i wpisują bezdennie głupie komentarze musieli by się wziąć do pracy! Myślę, że zyskalibyśmy 0.8% wzrostu gospodarczego rocznie jak nic! ; ); widocznie polakom w Anglii nudzi się tak samo jak tym w Polsce. W ramach riposty słusznie zauważył jak trudno jest pisać o Polsce. Poczynając od lokalizacji (europa wschodnia już wydaje nam się dyskryminacją), poprzez rozmiar (jesteśmy jednym z największych państw? jak odnieść się do Rosji i Ukrainy? I znów, ich lokalizacji? całość: The Economist). Najwidoczniej zirytowany autor stwierdza, że chyba najbezpieczniej jest nic nie pisać. I coś niestety w tym jest... czego o nas nie napiszą, i tak się przyczepimy :) W takich chwilach cieszę się z mojego wąskiego grona odbiorców :P Których oczywiście serdecznie pozdrawiam!
4 komentarze:
Szklana konstrukcja spłonęła...?
Czy mecz piłki nożnej na żywo ma coś, czego nie ma oglądany w telewizji - bo aż z czystej ciekawości bym się kiedyś przeszła sprawdzić, czy jest tak samo nudny...
Co do 'świąt' to w maju Dzień Matki, w czerwcu Dzień Ojca, we wrześniu Dzień Chłopaka, ale czy na Wyspach to świetują? Nawet u nas tylko Dzień Matki jest w miarę popularny.
Mnie się na szczęście udało walentynki przegapić :)
Masz szczęście, że to "Go Crystal Palace" to tylko z powodu Twojego gospodarza. Jest na prawdę sporo drużyn o ciekawszej historii w rejonie Greater London. Np. Tottenham Hotspur, któremu kochający kibice zapamiętale wypominają wszelkie porażki i pechowe sytuacje - a miał ich na prawdę sporo. Tacy kibice o prawdziwie polskiej duszy.
O ile wiem sytuacja na stadionach jest tak spokojna, ponieważ w UK działa bardzo skutecznie zakaz stadionowy. Dożywotni.;)
A propos walentynek i piłkarskich hools - http://zjadamyreklamy.blox.pl/2010/02/Kibice-laczcie-sie-w-spiewie.html .
Miło było przeczytać co u Ciebie - powinieneś pisać częsciej.
PS. Napisał byś kiedyś i obfocił tą słynną cegłę ;)
Haha, swietny ten artykul z The Economist. Zaraz idzie na Fejsbuka :)
(Tomek T.)
Byłam tu. Znakomite.
Prześlij komentarz