wtorek, 7 września 2010

World goes round

I tak minęło Londyńskie lato (czyli te dwa weekendy, w których od bidy dało się wyjść w t-szercie na miasto), John Lewis rozpoczyna sezon świąteczny (w końcu gwiazdka tuż tuż), miasto zapełnia się powracającymi z ciepłych krajów bankierami a pracownicy metra organizują strajki. Chociaż chyba ich krzywdzę, bo ostatni tak duży był ponad rok temu. W każdym razie, tegoroczny strajk można uznać za udany. Tak wyglądało metro dziś przed 8 rano (linie zaznaczone kolorem nie funkcjonowały - prawie wszystkie, stacje na czerwono były zamknięte).

Moja podróż trwała nieco ponad dwa razy dłużej niż zwykle, ale że wyszedłem z domu o 6.30 to uniknąłem tłumów na przystankach i stacjach. Pogoda była ładna więc specjalnie nie narzekam. Droga powrotna ok. 20tej także była znośna. Tak sobie myślę, że częstotliwość różnych strajków działa na szkodę związków zawodowych. Jeszcze strajk pracowników British Airways z ciekawości śledziłem, ale już przy strajkach kolejarzy (a teraz pracowników metra) ograniczyłem się tylko do sprawdzania opóźnień. Teraz dopiero doczytałem, że nie chcą redukcji zatrudnienia (która byłaby dobrowolna). Argumentują, że zmniejszenie etatów obniży bezpieczeństo podróżujących, chociaż nie wiem jak się ma do tego pan sprzedający bilety na stacji (o te etaty idzie). Ostatnim razem strajki były spowodowane 'niższą od inflacji podwyżką, która była obrazą dla pracowników', odbywały się w 2009 roku, podczas masowych zwolnień w bankach itp. Aha, i ten dzisiejszy jest pierwszym z serii, jeżeli ich żądania nie zostaną spełnione. Cóż, i tak strajkują rzadziej niż Francuzi (co do których krąży opinia, że albo są na urlopie albo strajkują).

Z innych wiadomości, w ramach cięć niektóre gminy zamierzają oszczędzać na oświetleniu ulicznym 'wyłączając je na noc'. Jeden z brukowców skomentował ten komunikat sugestią, aby wyłączyć je kiedy jest jasno. Oczywiście w dzień światła są wyłączone, chodzi o wyłączanie ich w środku nocy 'kiedy nikt nigdzie nie jeździ'. Przy czym w Anglii przepisy dotyczące świateł samochodowych są bardzo luźne. W toerii powinno się ich używać w słabej widoczności, ale w praktyce widoczność jest słaba przez 3/4 czasu w Anglii :) Trudno się w tutejszym kodeksie drogowym zorientować, ale wydaje mi się, że nawet nie ma nakazu włączania świateł w nocy w dobrze oświetlonym terenie zabudowanym. Kierowcy się światłami specjalnie nie przejmują, w zimie często widzę samochody bez świateł jeżdżące przed świtem/po zmroku. Ogólnie w ruchu drogowym Anglicy jakoś nie przejawiają obecnej w innych sferach społeczeństwa troski o zdrowie i (kompletne) bezpieczeństwo obywatela. Znów, nie jestem całkowicie pewien czy można przechodzić przez ulicę na czerwonym świetle, ale wszyscy tak robią (łącznie z policjantami). Zauważyłem także, że toleruje się 'przeskakiwanie' czerwonych świateł przez rowerzystów, zwłaszcza kiedy owo skrzyżowanie łączy jedynie dwie drogi w jedną (ta bardziej lewa jest poniekąd bezkolizyjna dla rowerzysty). Wreszcie, na wielu drogach nie ma narysowanych pasów, a jeżeli są, to są traktowane raczej jako 'sugestia'. Na kilku dużych rondach w Londynie nie ma w ogóle pasów a samochody jadą w dwóch lub trzech 'rzędach'.

Ah, bo tak w ogóle to przyłączyłem się do klubu samochodowego. Dzięki temu mogę pożyczać jeden z ok 1500 samochodów zaparkowanych po całym Londynie na godziny. Musze go co prawda wcześniej zarezerwować (przez internet albo telefon) ale potem otwieram go swoją kartą magnetyczną, używam, odstawiam na miejsce (za dopłatą może być inne niż początkowe) i wracam do domu. Bardzo przydatne rozwiązanie. Wczoraj zainaugurowałem sezon automobilistyczny. W pracy pytali się mnie czy się stresowałem/bałem- cóż, ja nie : ) za innych uczestników ruchu (zwłaszcza tego jednego rowerzystę, który mnie spotkał po swojej stronie ulicy po pewnym skręcie, i którego najmocniej przepraszam...) odpowiadać nie będę.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

O! Też macie zip cary? :)
(Tomek T.)

Anonimowy pisze...

Twoje wpisy są jak dobrej klasy felietony. Pisz częściej - ze sprawdzonego źródła wiem, że Londyn nie chodzi spać :)

m a r c e p a n o w a pisze...

Londyn chodzi spać! Ale pisz częściej ;D

dzwoneczek88 pisze...

O, widzę, że moja ulubiona linia Northern działała bez zarzutu :)

Wreszcie jakieś wpisy :) Stęskniliśmy się!

dzwoneczek88 pisze...

Chciałam jeszcze dodać, że chyba trochę za bardzo narzekasz na tegoroczną angielską pogodę ;) Było wyjątkowo ciepło od połowy czerwca do końca lipca, a w czerwcu wręcz upalnie, po 30 stopni. I prawie żadnego deszczu aż do połowy sierpnia ;) Pierwszy tydzień września też był bardzo ciepły i suchy.