niedziela, 13 kwietnia 2008

London Corporation

I... znów kolejny weekend minął. Udało mi się tym razem wyskoczyć na rower : D z pomocą firmy, w której pracuje, która wypad zorganizowała. Przejechałem się po angielskiej wsi, zobaczyłem tor wyścigów konnych z bliska, i nawet wreszcie parę domów, które mi się rzeczywiście podobały (nadawałem już chyba na brytyjską architekturę... funkcjonalna. Nic dodać, nic ująć). Zaryzykuje zamieszczenie zdjęcia, chociaż słyszałem, że Google został pozwany, za zamieszczenie poprzez Google Streetview zdjęcia czyjegoś tam domu. Para właścicieli stwierdziła, że przez to została naruszona ich prywatność. Uprzejme gazety doniosły, że o owym domu i tak można się dowiedzieć z internetu, ile ma pokoi, że został kupiony za ok. 163 tyś. $ (strona jakiejś agencji nieruchomości), natomiast ze zdjęć można dodatkowo się dowiedzieć, że na posiadłości znajdują się dwa garaże i basen. Na pewno właściciele będą szczęśliwi jak zdjęcia zostaną zdjęte, i odzyskają swoją prywatność. Adres domu to: 1567 Oakridge Lane, Allegheny County, Pittsburgh, PA 15237, USA :P

Dowiedziałem się, że Londyn jest w zasadzie korporacją, pod względem ekonomicznym. Nie jestem jeszcze pewien co to oznacza, ale przez to zamiast tabliczek z informacjami od urzędu miasta Londyn mają tabliczki informacyjne ustawione przez London Corporatrion. Może dzięki temu efektywniej wydają pieniądze i łatwiej zwolnić urzędników? A może mają po prostu darmową opiekę zdrowotną i o to chodzi? Będę musiał się temu dokładniej przyjrzeć. Poza tym widziałem fajny przejazd kolejowy. Po obu stronach są furtki i telefony. Można otworzyć furtkę i przejść, a jeżeli się jest z małymi dziećmi albo zwierzętami, można zadzwonić do dyspozytora i zapytać się, czy można bezpiecznie przejść. Trochę mnie to zaskoczyło, zazwyczaj nie pozostawia się tutaj obywatelowi żadnej możliwości zrobienia sobie krzywdy, a tu nagle takie zaufanie... Tak czy inaczej - fajny patent. Poznaliśmy sporo ludzi po drodze, którzy mieli nam dużo do powiedzenia (a to, żebyśmy nie wypłoszyli koni rowerami, a to żebyśmy nie jechali rowerami po ścieżce w środku lasu bo pieszym przeszkadzamy, a to że czemu prosimy żeby nas przepuścili [a nie dzwonimy] albo dlaczego dzwonimy, żeby nas przepuścili [a nie prosimy]... fajnie się jeździ na rowerze : ). Przy okazji zaskoczenie: mimo lewostronnego ruchu, rowery w Anglii mają kierownicę po dobrej stronie : D

Aha, i na niektórych trasach, którymi jechaliśmy, wymagano od poruszających się nimi koni winietek ('riding permit' czy tak jakoś:). Ciekawe, czy taką winietę się gdzieś przykleja. I, czy ktoś słyszał o totemach w UK? Czy to jakieś pozostałości celtów?


Na koniec miałem okazję zobaczyć jak się w Londynie zamawia taksówkę. Dzwoni się na jeden z dostępnych numerów, a potem próbuje się wytłumaczyć kierowcy (np. Chińczykowi albo Pakistańczykowi), który nic nie rozumie po angielsku, jak ma dojechać na miejsce : ) Miasta nie powinny być tak duże...

1 komentarz:

aristosek pisze...

"The City of London Corporation: the state within a state" http://taxjustice.blogspot.com/2009/02/corporation-of-london-state-within.html