czwartek, 26 czerwca 2008

Addiction

Ho ho ho... tak długo nie pisałem, że moja przeglądarka zapomniała adres tej strony. Mam nadzieję, że mimo przerwy wciąż ktoś tutaj zagląda, żebym miał kogo pytać w razie czego.

Ale jak zwykle mam mnóstwo wymówek ;) Ale po kolei.

W Londynie lato, że hej. Można to poznać po (ironicznych?) plakatach, krzyczących: Stay cool in the heat! i przypominających o noszeniu ze sobą napojów podczas gorących dni. Takowych jeszcze nie zaznałem, ale w metrze już było ponad 30 stopni. Nowy burmistrz obiecał jakieś wielkie wentylatory, ale kto wie czy zamontują (skoro Polacy do Polski wracają... ot, przypomniał mi się komentarz zasłyszany w pracy. Anglicy się martwią rozrywkami Euro w 2012. Boją się, że teraz Polscy robotnicy pojadą budować stadiony, i nie będzie miał kto przygotować Londyn na olimpiadę w 2012. Uspokoiłem ich, że do 2012 to najwyżej ogłosimy przetargi, więc tak myślę do miesiąca przed Euro pracowników nie zabraknie). A jeżeli zamontują (wracając do wentylatorów), to pewnie nie będą włączać, bo taki wielki wentylator to musi być strasznie niebezpieczny. Nie wspominając o wszelkich żyjątkach tunelów, które mogłyby ucierpieć.
Apropos wentylacji w metrze, ciekawostka. Metro Londyńskie jest dość głębokie, tak na oko moja stacja to 3-4 piętra w dół. Zauważyłem, że mało kto korzysta tutaj nie-ruchomych schodów (z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu nazywają to 'live stairs', może chodzi o coś w guście 'czujesz, że żyjesz- stairs'). Oczywiście uważałem, że to wina słabej kondycji mieszczuchów. Ale chyba nie tylko tego. Tak się składa, że pracowałem przez chwilę na 4 piętrze, i dość często wychodziłem po schodach (winda jechała wieki, zatrzymując się na każdym piętrze i ostrzegając przed otwarciem/zamknięciem drzwi). I mimo mojej katastrofalnej kondycji i nadwagi ;) nie miałem większych problemów z pokonaniem kilku kondygnacji. Ze schodami w metrze jest gorzej. Mam taką teorię, że jak pociąg wjeżdża na stację, to wypycha stęchłe powietrze z tunelów, i po przejściu tych kilku stopni człowiek ma czarne plamy przed oczami. Jeżeli jednak metro odjeżdża, to wychodzący wdycha zasysane świeże powietrze, i może się bez problemu wydostać.

Pozostajemy przy temacie ruchów mas powietrznych, ale wypływamy na głębsze wody... ; ) Żeglowałem! Odbyłem w weekend trening do regat, w okolicach wyspy White. Trzeba przyznać, że tego typu regaty to dla mnie nowa jakość. Jachty dość duże (jakieś 12m), 10 osób załogi i podczas manewrów pełne ręce roboty! Oczywiście, da się taki jacht prowadzić w 2, ale kiedy zawracaliśmy się wokół boi jednocześnie zmieniając foka na spinakera, to autentycznie brakowało rąk (przy obsłudze spinakera pracowały 4 osoby- dwie do szotów [wybieranie + korba na kabestanie], jedna do talii bomu i jedna do fałów [na naszym jachcie oba końce bomu były ruchome]). Do tego rufa przeciwników (w ramach treningu wzięliśmy udział w regatach) dosłownie metr przed naszym dziobem... Fantastyczna sprawa, jacht nazywał się Addiction i jest to bardzo dobra nazwa. Nawet mimo to, że dzień się skończył dla mnie chorobą morską... taką, z konsekwencjami (w sumie morze nie było tak strasznie niespokojne, wiało jakieś 7 i fale może 1-1,5m, no ale niestety żołądek mam słaby... i pewnie nie pomogło piwo poprzedniego dnia... ani te parę lampek wina... ani tequila [dziwne, zazwyczaj mi dobrze robi]... tak, na pewno mi te drinki na koniec zaszkodziły!:) Mam wielki szacunek dla prawdziwych żeglarzy z Bałtyku, i pewnie mają rację, że kto nie przeżył tam sztormowej pogody to nie wie co to żeglarstwo, ale chyba dodał bym takie regaty do tej listy... W ten weekend odbywają się regaty wokół wyspy White (jakieś 60 mil). Mówili mi, że to jest straszna mordownia, nie rozumiałem dlaczego... Ale jak w regatach bierze udział 150 jednostek, do zaliczenia jest kilkadziesiąt boi, to może być to wyczerpujące niczym maraton.

Jakieś pojedyncze zdjęcia zrobiłem, może przy okazji wrzucę, ale niewiele na nich widać. Może podczas regat mi się uda coś więcej zrobić, jak będę zdrowszy. Na wszelki wypadek, idę odpoczywać na zapas ; )

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Tadziu odezwij sie prosze, bo nie moge cie namierzyc. Czy bedziesz mial czas i ochote spotkac sie w Londynie 18 lipca (piatek)? Pozdrawiam Kamil J. (powrot@wp.pl; gg 6056845)