niedziela, 27 stycznia 2008

Sightseeing, part 2

Dzisiaj kolejna dawka zwiedzania... Jak wiadomo, w Londynie jest co oglądać. I jest też dużo chętnych, przez co do niektórych eksponatów się stoi w kolejce. Dziś czekałem mniej więcej 30 minut, żeby zobaczyć robo-rexa (The name is Rex, Tyranosaurus Rex) i wszystkie pozostałe kości-pozostałości (i trochę palento-ości) . Za to przy kolekcji minerałów nie było nikogo, a warto do tej sali zajrzeć, chociażby ze względu na nastrój. Polecam godziny popołudniowe, wszystkie te szafy i gabloty robią niesamowite wrażenie w promieniach zachodzącego słońca... Dużo diamentów i metali szlachetnych (panowie planujący się oświadczyć zdecydowanie nie powinni zabierać tam przyszłych narzeczonych : ) Zresztą skoro już mowa o nastroju: muzeum Historii Naturalnej, o którym piszę, znajduje się w bardzo intrygującym budynku nawiązującym ponoć do stylu romańskiego (zbudowany w XIX wieku). Sala wejściowa jest nazywana czasem katedrą natury (zdjęcie z Wikipedii obok). Zresztą, Londyn jest bardzo ciekawym miastem, jeśli chodzi o architekturę, ale raczej nowożytną. Oczywiście jest taki Tower, albo Westminster, ale łatwiej o Fostera niż średniowiecze :)

Kolejki w muzeach są dość częste. W British Museum trzeba czekać na oglądanie mumii, i czasem do kamienia z Rosetty. Tutaj władze muzeum zastosowały sprytny zabieg, ustawiając całkiem niezłą kopię w jednej z głównych sal. Kopie można poznać po tym, że nie jest za pancerną (?) szybą, i ma przyklejoną karteczkę 'Please touch!'.
Główne muzea są bezpłatne, chociaż wszelkie datki są mile widziane. Równie typowe wydają mi się (całkiem udane) próby zainteresowania ekspozycją dzieci. W Tate Modern np. dostępne są specjalne zestawy, z kredkami jakąś plasteliną albo różnymi pomysłami na zainteresowanie małoletnich dość trudną w odbiorze sztuką nowoczesną. Taki zajmij- swoje- dziecko-czymś- kreatywnym-w-ten- weekend Tool Kit. W muzeum Historii Naturalnej jest za to od groma guzików, gałek, pokręteł i eksponatów, które można dotykać. A, i wystawa czasowa, która pozwala zwiedzającym poczuć się jak w stacji badawczej na Antarktydzie.

I jeszcze na koniec jedna rada: warto wcześniej sprawdzić, które linie metra w interesujący nas weekend będą jeździć :) Okazuje się, że Kraków nie jest jedynym miejscem na świecie, które jest ciągle w stanie remontu... Myślę, że właśnie w weekendy wszystko naprawiają taśmą klejącą i kropelką, żeby dotrwało do kolejnego piątku.

P.S. Widziałem dziś fajną reklamę.. nie mogę znaleźć w sieci, ale przedstawiała Spidermana lecącego pomiędzy wieżowcami Manhattanu z podpisem: Widziałeś film, przyjedź zobaczyć plan [filmowy]. Ciekawy argument.

2 komentarze:

Unknown pisze...

Dzieciece kaciki w muzeach powoli sie upowszechniaja, przynajmniej na zachodzie. W centrum Paula Klee w Bernie http://www.paulkleezentrum.ch/ww/de/pub/web_root.cfm
jest kilka duzych pomieszczen, w ktorych dzieciaki moga wyzywac sie artystycznie a nawet eksponowac swoje prace. W weekendy organizowane sa czasem warsztaty plastyczne, nawiazujace tematyka do aktualnej wystawy "dla doroslych". Swietny pomysl; zamiast ogladac abstrakcyjne "bazgroly" i komentowac, ze ono tez by tak potrafilo, dziecko moze po prostu sprobowac!

Tadek pisze...

No właśnie. Mam nadzieję, że teraz wszystkie władze muzealne w Polsce, po przeczytaniu posta i komentarza Magdaleny, zakasają rękawy i przygotują coś nowego, interaktywnego :)
Może być też dla dorosłych.