niedziela, 11 maja 2008

Jazz is London... and London is Jazz...

Ostatnio trochę zabiegany jestem, tak więc pewnie będę rzadziej pisywał. . .

W czwartek wieczorem byłem na koncercie Jazzowym. Na Soho.. Najpierw grało jakieś trio, ale tak raczej do kotleta (ja akurat miałem jakiś stek), chociaż perkusista się bardzo wczuwał. Sądząc po wyrazie jego twarzy przeżywał prawdziwą ekstazę (ekstazę się przeżywa czy czuje?;) Ale potem śpiewała świetna afroamerykanka, tak sobie zawsze wyobrażałem Jazz. W Londynie się bardzo dużo dzieje, i nawet jeżeli większość z tego to nie są wydarzenia na skalę światową, fajnie jeżeli można gdzieś wyskoczyć.

Zbieram się od dłuższego czasu na tzw. stand-up comedys, czyli kabareciarzy mających występy w knajpach. Jest tego mnóstwo. W dzielnicy, w której mieszkam, od czwartku do soboty chyba co druga knajpa ma taki program. Ale o tym może napiszę, jak już wreszcie się wybiorę.

Wczoraj spędziłem dzień bardzo miło... rozglądam się za mieszkaniem. A raczej za pokojem. Mieszkania w Londynie, to temat rzeka. Po pierwsze, ponieważ od jakichś 100 lat miasto jest wybitnie przeludnione, budownictwo i styl życia się odpowiednio zmienił. W zasadzie, jest to jakaś europejska odmiana japońskiego trybu życia, w którym to mieszkanie służy do spania. Chyba pół miasta dzieli z kimś (obcym) mieszkanie.
Po drugie, ze względu na ruch na rynku, szukanie pokoju odbywa się w trybie ekspresowym. Na stronie www.gumtree.com można zamieścić ogłoszenie, i co lepsze pokoje są podnajmowane dosłownie w kilka godzin po ukazaniu się ogłoszenia. Takie 'przeciętne' oferty są dostępne przez dzień - dwa. Oczywiście można szukać mieszkania na 'za miesiąc', ale sporo najemców woli znaleźć kogoś od jutra, jeżeli tylko pokój jest wolny.
No i standard nie jest zbyt wysoki... Większość z tego co widziałem kojarzy mi się z koloniami albo remizami strażackimi, które pamiętam z zielonych szkół gdzieś tam w podstawówce.

Poznałem bardzo wielu ciekawych ludzi, ale chyba nie będę tego tak publicznie opisywał : ) W tej kwestii poprzestanę na tym, że pasowało by mi mieszkanie w okolicach Oval i Vauxhall (ze względu na dojazd do pracy itp), które to dzielnice okazują się być zamieszkane w dużej mierze przez homoseksualistów [Wtręt historyczny:) Vauxhall jest jedną ze starszych stacji w Londynie i od jej nazwy pochodzi rosyjskie słowo vokzal oznaczające stację kolejową. Różne teorie na ten temat można znaleźć w wikipedii tutaj].
Ale jakby co, to poznałem Landlorda, który ma fajne mieszkania i mnie baaardzo polubił. Jeździ straszliwie zagraconym polo, chodzi w okularach Prady i ma obsesje na punkcie swojej fryzury:) Ale jedno mieszkanie było naprawdę fajne (tzn pokoje).
W środku dnia się okazało, że pewien problem, który mnie motywował do szukania mieszkania się rozwiązał, więc sprawa nie jest tak pilna.

Ostatecznie więc pokoju nie znalazłem, za to bardzo miło spędziłem dzień z pewną Brytyjką, którą poznałem oglądając jedno z mieszkań :>


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ooo... czyżby jednak nie wszystkie Brytyjki miały niezadbane ręce?