sobota, 20 września 2008

Les Miserables

No i się znów uzbierało- aktywny tydzień miałem (mam). Najpierw trochę tak... o świecie, i w ogóle. Jak pewnie niektórzy już słyszeli, mamy kryzys finansowy. Co prawda nie do końca wiadomo, czy wziął się z miliardowych premii rekinów finansjery, ze spekulacji podstępnych kapitalistów czy też rynki kapitałowe załapały 'to' od kredytów...
Londyn finansami żyje, więc ludzie jakby ociupinkę smutniejsi w metrze (no chyba, że to jesień). Tydzień temu wyglądało nieciekawie, ok 10 tyś ludzi w samym Londynie praktycznie pakowało manatki, prognozy mówiły o 100 tyś w skali kraju (w samym tylko sektorze finansowym). Ale teraz jest trochę lepiej, media znalazły sobie inne tematy... tak sobie pomyślałem, że epidemia SARS (albo ptasiej grypy) specjalistom musiała się wydawać końcem świata. Trochę tak teraz mieli bankierzy.

Tak czy inaczej, na zapas się nie ma co martwić, zobaczymy co będzie po 2 października, a póki co z innej beczki: nawet chyba w Polsce podawali wiadomość o najmłodszym terroryście. Chłopak miał chyba 18 lat, i jakieś instrukcje z internetu pościągane. Udowodnili mu też, że kiedyś z kimś gadał przez internet... Chyba dostał 5 lat. Zdecydowanie w złą stronę zmierzają.

I na koniec, kolejny musical! Byłem wczoraj na Les Miserables, czyli chyba Nędznikach Hugo. Jest to jedno z głośniejszych przedstawień, grają je w Londynie od 1985 roku. Sam teatr w którym jest wystawiany nie robi wielkiego wrażenia- taki teatrzyk raczej. Całość trwa 3h, i jest podzielona na dużo scenek, w które zapakowana jest cała historia. I właśnie zmiany scenerii są niesamowite. W ciągu kilku sekund znika uliczna barykada i pojawia się wnętrze gospody. Do tego scena jest obrotowa co jest wykorzystywane w niesamowicie kreatywny sposób. W pewnym momencie 'lud wspina się na barykadę, która zaczyna się kręcić, i widz patrzy na scenę z perspektywy kamery, która śledzi wspinających się ludzi, przechodząc wraz z nimi barykadę a potem ukazując ją z drugiej strony... A druga scena, która na mnie zrobiła chyba jeszcze większe wrażenie, to skok jednego z bohaterów z mostu. Makieta mostku została opuszczona z sufitu, aktor na nią wchodzi (jak już jest na podłodze), po czym przechodzi balustradę (staje na podłodze), i nagle 'skacze', w tym samym momencie most leci do góry, a podmuch powietrza z dołu podwiewa mu płaszcz. Sekundę tak 'leci', po czym wpada do 'wody', światło zmienia się oddając taki migotliwy mrok głębin, bohater się chwile wije i w końcu tonie. Wyglądało to niesamowicie realistycznie, chociaż praktycznie nie ruszył się z miejsca.

Cóż, pobyt w Londynie bez wizyty na West Endzie jest stratą czasu ;) Jeżeli się ktoś wybiera to służę poradą. A, i może w końcu coś więcej zdjęć wrzucę, bo była u mnie z wizytą piękna pani fotograf :)

Brak komentarzy: