sobota, 31 stycznia 2009

196 steps

Londyńskie metro jest dość różnorodne. Przez pierwsze pół wieku poszczególne linie były budowane przez konkurujące ze sobą prywatne firmy, przez co niektóre linie się pokrywają podczas gdy 'biedniejsze' części miasta są słabo skomunikowane. Po integracji w 1933 roku zreorganizowano transport, połączono niektóre stacje itp itd, tworząc prawdziwe podziemne labirynty. Jedną z moich ulubionych stacji jest Bank and Monument (dawniej odrębne), można się na niej naprawdę zgubić. Fajnie by było, gdyby ktoś wydał mapki stacji (najlepiej w formie komputerowych modeli 3d... przy okazji, można by fajne mapy do Counterstrika, Quake'a, Call of Duty [czy w co tam się teraz grywa] robić).
Jest też trochę mniejszych stacji wciśniętych tu i tam, niektóre z nich mają windy zamiast schodów ruchomych (pewnie ze względu na brak miejsca) i oczywiście schody kręcone (awaryjne). Bardzo łatwo utknąć w podziemiach takiej stacji, bo te zazwyczaj 2-4 wielkie windy nie nadążają z wypompowywaniem tłumów wylewających się z wagonów. Dziś mi się to przydarzyło, tak więc ruszyłem za tłumem schodami (nie po raz pierwszy na tej stacji zresztą). Przed wejściem wiszą ostrzeżenia, że schodów jest 196, w związku z czym należy korzystać z tej drogi tylko w sytuacjach awaryjnych. Ponieważ jednak większość ludzi się tym nie przejmowała (a potem część padała gdzieś po drodze z wycieńczenia) parę razy usłyszałem dodatkowo ostrzeżenie z głośników, że odpowiada to wyjściu na 15 piętrowy wieżowiec, i żeby czekać na windy :) Jak to jest, że takie tłumy chodzą na te wszystkie siłownie i fitnessy, a potem nie mogą się na powierzchnie wyczołgać?

Jako że ostatnio stłukłem sobie kolejną szklankę, wybierałem się do British Museum poszukać inspiracji w różnych Chińskich naczyńkach z brązu i jadeitu. Spodobał mi się jeden dzbanek na wino, nadałby mi się bardzo do dekantacji, chociaż brąz pewnie nie jest najlepszym materiałem... Tak czy inaczej, imponujące, że ponad 3000 lat temu sztuka użytkowa była tak rozwinięta ; ) I, uważam, że wielkość dzbanka jest w sam raz (o ile każdy miałby swój). Przy okazji znalazłem fajną czytelnię w tymże muzeum, w której można korzystać z dość obszernych zbiorów (encyklopedie, książki historyczne, albumy malarskie etc itp itd). Aż żałuje, że już żadnych referatów na historię nie muszę przygotowywać ;)

Z ciekawych książek to rzuciła mi się ostatnio w oczy biografia Amy Winehouse. Coś chyba w tym jest, że Anglicy się w biografiach lubują. To, że Amy stara się dość skutecznie siebie wykończyć używkami, imprezami i alkoholem*, to chyba jeszcze za mało, żeby podsumowywać jej 25 letnie życie. W końcu, może jeszcze trochę pociągnie, i trzeba będzie drugi tom wydać? Sumplement? Errate?

Podobno też są plany napisania biografii Madeleine McCann, która zagineła/została porwana w Portugalii w maju 2007 w wieku 4 lat.

* Zaznaczam, iż nie jest przeciwnikiem picia alkoholu (w umiarkowanych ilościach). Przy okazji chciałbym przypomnieć, że zgodnie z najnowszymi badaniami zaleca się: kieliszek czerwonego wina dziennie na krążenie, kieliszek białego wina dziennie dla płuc (przeciwutleniacze podobno zapobiegają rakowi), jedno piwo dla poprawienia pracy nerek, wódka na trawienie, rodzynki nasączone ginem na artretyzm, koniak na podniesienie ciśnienia (jeżeli ktoś ma za niskie) ... na pewno o czymś zapomniałem dzisiaj.

Brak komentarzy: