sobota, 17 listopada 2007

Have a nice weekend!!

Zauważyłem, że zaczynam przesiąkać tutejszą uprzejmością (chyba czasem trochę udawaną;) Wczoraj jakiś chłopak miał w firmie rozmowę kwalifikacyjną, a potem miał problem z opuszczeniem biura (nie jest to takie proste- krąży taki żart, że jest to ostatni test przed przyjęciem człowieka do pracy, czy sobie poradzi z drzwiami). Ja akurat byłem niedaleko, więc do mnie zamarudził, żebym mu drzwi otworzył. Cały uśmiechnięty (of course) otworzyłem mu drzwi (here you go) i jeszcze użyłem standardowego pożegnania piątkowego (hava a nice weekend). Jak rasowy anglik :P

Kolega mi coś odburknął pod nosem i poszedł, dowiedziałem się potem, że został świetnie oceniony na testach technicznych, ale nie zostanie zatrudniony z powodu słabych zdolności interpersonalnych...

Ponieważ był piątek, wybraliśmy się po południu służbowo do pubu. Rozmowa jakoś tak zeszła na finanse, i dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy. Jedna dziewczyna wychodzi za mąż, i okazuje się, że w Anglii jest niepisana zasada co do wartości pierścionka zaręczynowego. Powinien on być wart od miesięcznego do półrocznego dochodu interesanta:D Zapomniałem się tylko zapytać, czy chodzi o dochód brutto czy netto... Chyba tak i tak się nie opłaca. A druga kwestia, która mnie bardzo zaskoczyła, to że większość ludzi (w tym anglików) uważa Londyn za miasto zbyt drogi do życia. Popularne jest rozpoczynanie pracy w Londynie, ale większość ludzi się później wyprowadza, bo nie stać ich na utrzymanie rodziny (mieszkanie, dom) w Londynie.

Wracając do domu przeczytałem w Metrze (w gazecie i w wagonie zresztą też) rubrykę pewnego publicysty, który dzielił się wrażeniami z mieszkania bez współlokatorów (skończył właśnie 30 lat i zamieszkał sam). Tak więc, schemat jest taki: przyjedź do Londynu, zrób karierę mieszkając w jakiejś komunie, a potem na wieś:) I jakoś ludzie się z tym godzą...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

A no właśnie. Mnie to też bardzo dziwi, że ludzie mieszkają w Londynie po kilka lat wynajmując maluteńkie pokoiki, ciągle na walizkach i praktycznie bez perspektyw na to, że się kiedyś wyprowadzą na swoje... dziwne.

Anonimowy pisze...

hehe, Tadek zawsze był miłą i uprzejmą osobą. Tylko pamiętaj staropolskie powiedzenie: kto ma miękkie serce ten musi mieć twardą dupę. Obyś nigdy nie musiał go sprawdzać.